20 sierpnia 2005

.:barba:.rzyńca w ogrodzie

"...nad piazza del Campo - Luna piena.* Kształty tężeją. Między niebem a ziemią napięta struna. Taka chwila daje dojmujące uczucie zastygłej wieczności. Umilkną głosy. Powietrze zamieni się w szkło. Zostaniemy tak wszyscy utrwaleni: ja podnoszący szklankę wina do ust, dziewczyna w oknie poprawiająca włosy, staruszek sprzedający pod latarnią pocztówki, a także plac z ratuszem i Siena. Ziemia będzie krążyć ze mną, nieważnym eksponatem kosmicznego muzeum figur woskowych, którego nikt nie ogląda..."

--
*Księżyc w pełni

11 sierpnia 2005

przy.god:a w wArszAwie

"...leżał na tapczanie i patrzał: było na co. Wizje i kolory zmieniały się i defilowały przed nim. Widział wszystko, widział, co chciał, w dodatku zwielokrotnione, uplastycznione, przejrzyste a barwne, odkryte dla oczu ze wszystkich stron naraz, z zewnątrz i od środka, z góry i z dołu. Odbywał podróż naokoło świata i jednocześnie w głąb świata. To po prostu niezrównane!
I co najważniejsze, Antoni widział również ściany i meble pokoju, w którym się znajduje, przez cały czas miał świadomość, gdzie jest. A do tego rzecz jeszcze jedna, najdonioślejsza: Antoni zrozumiał, że wszystko, co tu widzi, mógłby widzieć zawsze, ono istnieje bowiem na co dzień obok zwykłego widzenia. Świat rzeczy jest rozszczepiony, rozwarty, podwójny - to całe bogactwo jest w nim obecne zawsze, nuda i szarość to złudy. Tylko że człowiek nie umie patrzeć, nie widzi tego co go otacza. Ale on widzi, teraz już nigdy tego nie zapomni.
I znów płynął morzem, oceanem, mijając czarowne wyspy, atole, plaże i wulkany, obserwując dżungle pełne małp, pustynie z wielbłądami i oazami, ujścia wielkich rzek. Lecz nie wygląd tych krajobrazów był ważny, lecz ich nastrój: ich przedziwna wesołość, ich klimat psychiczny, frapujący, fascynujący. One nie istniały same przez się, one istniały dla niego, prezentowały mu się świadome jego obecności, radosne i skore do usług. Panował nad nimi, panował leżąc w nieznanym pokoju na Saskiej Kępie. I do tego jeszcze grała mu muzyka - cóż za muzyka!..."